niedziela, 10 sierpnia 2014

Transportowy folklor

Wczorajszego poranka postanowiliśmy udać się na Maltę.  Transport publiczny na Gozo jest bardzo punktualny,  niestety czasem aż za, i zdarza mu się pojechać szybciej. My z kolei lubimy sobie pospać.  Generalnie nie mamy problemu by zsynchronizować nasze czasy ale wczoraj się nie udało...
Z wizją czekania 45 minut na kolejny autobus postanowiliśmy udać się na lody. Nim jednak doszliśmy do najlepszej lodziarni w okolicy usłyszeliśmy za plecami "Hello my friends, are you going to Victoria?" W taki sposób znaleźliśmy się w taksówce w drodze do portu na uciekający prom. Kierowca był bardzo chętny do pokazywania nam okolicy. "Nie jedzcie w tej ani w tej restauracji, tylko w tej, o tutaj" - wspomniał nadrabiajac kilkadziesiąt metrów żeby pokazać nam knajpkę, najprawdopodobniej swoich znajomych. Drogę do portu znamy dość dobrze, ale nasz kierowca miał zupełnie inną. Zatrzymaliśmy się nagle, a facet wybiegł z auta bo zapomniał kluczy. Poznaliśmy przy okazji jego żonę i 2 psy - mopsy i zobaczyliśmy jaką to ma fajną chatkę ☺ Żwawo ruszyliśmy w dalszą drogę - w końcu prom nie będzie na nas czekać. Zwolnił na chwilę w pewnym momencie z pytaniem - to wy do szpitala chcieliście jechać? Pokazując palcem na klinikę w Gozo, po czym zaśmiał się i ruszył dalej. Droga dalej już była całkiem prawidłowa...
Aż do kolejnego postoju. Znów wybiegł z auta, bez gaszenia silnika i zniknął w drzwiach domu. No nic, bierzemy auto i jedziemy sami? Jak tak dalej pójdzie to nie zdążymy na prom. W tej samej chwili zobaczyliśmy naszego kierowcę wyjeżdżającego z garażu białym Mercedesem z kogutem taxi. Zatrąbił trzy razy, machnął na nas ręką, więc zostawiliśmy stare auto na chodzie i przesiedliśmy się do taksówki. Teraz już jechaliśmy prosto do portu, w rytmach muzyki klasycznej, czy innej lokalnej orkiestry symfonicznej z kierowcą wczuwającym się w  rolę dyrygenta ☺
Uff, dotarliśmy do portu i nawet zostało nam trochę czasu. Istny folklor, mówię wam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz